Dlaczego akurat Hetman Katowice?
Klub KS Hetman 22 Katowice, mimo swoich skromnych zasobów i możliwości finansowych, stanowi jeden z najstarszych klubów w Katowicach i przez te wiele lat spełnia ważną rolę społeczno-sportową w tym mieście, zwłaszcza w dzielnicy Dąbrówka Mała. Przyszedłem do tego klubu w listopadzie 2002 roku i od tego momentu stał się on dla mnie wyjątkowym miejscem. To właśnie tu spełniło się jedno z moich marzeń – zostałem trenerem. Pomimo tego, że nie udało mi się zdobyć wykształcenia na AWF-ie, prezes Hetmana Ginter Pisarek pewnego dnia zaproponował mi spróbowania sił w roli trenera i tak jestem nim do dziś, a moje przywiązanie do klubu jest bezgraniczne. Tak jak dla Dąbrówki Małej, która stała się moim drugim domem i choć w niej niestety nie mieszkam, czuję się jej częścią.
Wiemy już, że to Prezes Pisarek dał Panu szansę na spełnienie marzenia o byciu trenerem. Skąd jednak wziął się pomysł, aby działać jako szkoleniowiec?
Będąc nastolatkiem zakochanym w piłce – kiedy sam dopiero uczyłem się piłkarskiego rzemiosła - marzyłem o tym, by pozostać w tym środowisku znacznie dłużej niż tylko do czasu zakończenia przygody z czynną grą. Myślę, że odkryłem w sobie to „coś”. Sprawiało mi wiele przyjemności, gdy mogłem przekazywać młodszym dzieciakom, wiedzę, którą udało mi się zdobyć na boisku. Chyba właśnie wtedy zrodził się we mnie taki plan, by kiedyś spróbować zostać trenerem. Zdawałem sobie jednak sprawę, że są ku temu tylko dwie drogi – udana kariera zawodnicza, która pozwoli wyrobić sobie odpowiednie doświadczenie i reputację, by dostać szansę lub stosownego wykształcenia sportowego. Nie było mi dane przejść żadną z tych dróg a mimo to udało się!
Czym wyróżnia się Hetman Katowice na tle innych klubów?
Minęło wiele lat i klub w wielu rzeczach się nie zmienił. Składki zawodnicze są nadal na tym samym poziomie co wcześniej i wynoszą tylko 20 zł na miesiąc, co stanowi chyba ewenement na skalę całego miasta a może i dalej. Etos klubowy nadal polega na tym, by ten miał „otwarte drzwi” dla wszystkich pasjonatów piłki nożnej bez względu na umiejętności, doświadczenie czy status materialny. To klub dla wszystkich.
Dla wszystkich?
Tak. Niejednokrotnie do naszego klubu trafiają dzieciaki odrzuceni w innych klubach, bo są za „słabi”, za mali, za wolni, za grubi czy po prostu nie zostali zaakceptowani przez zespół. U nas „odżywają” i odbudowując podeptaną przez innych, wiarę w siebie i wewnętrzną motywację, odzyskują ponownie radość z gry. Tu każdy dostaje szansę i nikt nie jest traktowany jako „niepotrzebny”. I często zdarza się, że zawodnicy odbudowani u nas, z czasem, najzdolniejsi, „wracają do gry” i idą dalej w piłce spełniając wreszcie swoje małe i większe aspiracje.
A jak wygląda Pana praca w Hetmanie?
Przez te wiele lat pracy w Hetmanie, przez klub i moją drużynę przewinęło się wielu młodych, wspaniałych, pełnych pasji i energii, dzieciaków i młodzieży. Pierwsze lata pracowałem z tzw. „szkółką piłkarską” czyli grupą najmłodszą w naszym klubie, później jednak „awansowałem” do prowadzenia drużyn juniorskich i w tej roli pozostałem do dziś, już bardziej z własnego wyboru, bo miałem propozycję pracy również w dorosłej piłce. Wolę jednak młodzież w ich trudnym okresie dojrzewania. Wtedy właśnie wielu się „wypala” i rezygnuje. Ja staram się to zmieniać i w tym newralgicznym okresie, jeszcze bardziej pobudzać w nich piłkarską pasję a jednocześnie kreować ich na dobrych ludzi, jakimi mam nadzieję, się staną w przyszłości. Piłka nożna to nie tylko gra, ale i sport kształtujący wiele cech i rozwijający ludzi nie tylko w sportowym tego słowa znaczeniu.
Praca szkoleniowca to ciągły rozwój.
Jako trener staram się wciąż uczyć i rozwijać, ale i czerpać z własnych doświadczeń. Mam swój styl pracy, swoją samodyscyplinę i „rytuały” w przygotowaniach do każdego treningu czy prowadzeniu własnej dokumentacji trenerskich. Dawno już temu poświęciłem swoją reputację, kreowaną przez wyniki sportowe, pracując uczciwie i wyznając filozofię pracy w których każdemu należy się szansa, kto ma w sobie pasję i się stara z wszystkich sił.
Mamy Dzień Dziecka. Proszę więc opowiedzieć trochę o swoich podopiecznych.
Wśród moich wychowanków znaleźli się tacy, którzy grali później na wysokim poziomie zarówno w „dużej” jedenastoosobowej piłce jak i w tej mniejszej tzw. „szóstkach”. Wielu z tych, którzy osiągnęli coś więcej na drodze swojej piłkarskiej przygody to bramkarze jak np. Paweł Grzywa (bramkarz osiągający sukcesy zarówno na krajowej jak i międzynarodowej arenie w rozgrywkach reprezentacji Polski „szóstek”), Patryk Hejlman (grał w wyższych ligach), Magda Ciesielska czy Łukasz Pisarek, z którego jestem dumny, bo stał się ambitnym człowiekiem sukcesu zarówno w sporcie jak i w życiu. Ale byli też i inni, chociażby Mateusz Michałek, który najpierw był moim zawodnikiem, potem asystentem, by ostatecznie zostać samodzielnym trenerem i w poprzednim sezonie został mistrzem V ligi juniorów B1 awansując ze swoimi juniorami Podlesianki Katowice do wyższej ligi.
Zakładam, że mógłby Pan godzinami opowiadać o zawodnikach, z których jest Pan dumny.
Ze „świeższych” moich sukcesów trenerskich i mojej własnej dumy z piłkarzy, wymienić mi wypada „awans” i doskonałe przebicie się do dorosłej piłki moich byłych juniorów Maćka Michalskiego i Adama Pochopina (obaj obecnie grają zazwyczaj w podstawowym składzie „pierwszej drużyny” Hetmana na poziomie Klasy A - a to wciąż młode chłopaki, odpowiednio, 20 i 18 lat) czy Kuba Michalczyk, obecnie mój najmłodszy bramkarz w drużynie, który już teraz grając w lidze o 3 lata od niego starszych, pokazał swój potencjał i talent. Jest niezwykły.
Z pewnością może nam też Pan opowiedzieć o swojej obecnej drużynie Juniorów. Myślę, że w tym szczególnym dniu możemy poświęcić trochę miejsca, aby uhonorować wysiłek jaki wkładają oni w walkę na boisku.
Poza wspomnianym już bramkarzem Kubą Michalczykiem, jest jeszcze jego imiennik Kuba Tomczyk (’04) – najwaleczniejsze serce w drużynie, wielki fizycznie i coraz lepszy piłkarsko Dawid Dąbek (’03), często pełniący rolę lidera środka obrony, przez chłopaków nazywany „szefem”, gdyż rządzi obroną. Mamy jeszcze niezwykle uzdolnionego technicznie, o doskonałym przeglądzie pola, sprycie i decyzjach pomocnika Michała Leja czy równie dobrego, szybkiego jak błyskawica, zwinnego i sprytnego Adriana Wieczorka (’03). W ataku swój prym w skuteczności prowadzi szybki i niekonwencjonalnie grający napastnik Dawid Walczyński (’04). Byłoby niesprawiedliwe, gdybym nie wspomniał Miłosza Beer (’03), którego w tym klubie mam najdłużej i którego niesamowity postęp i rozwój mogłem oglądać. Czuję się dumny, że moja praca pomogła mu tak wiele w nim zbudować i dziś jest dobrym piłkarzem, bez którego nie mogę się obejść układając skład. Jest też zdolny technicznie Bartek Strzewiczek (’03), zaprzyjaźniony z Miłoszem, z którym zna się niemal całe życie i to owocuje doskonałym zgraniem na boisku i fenomenalną współpracą. No i jest Kuba Matuła (’03), który jest dość „nowym” transferem i gra w drużynie dość krótko, ale wierzę, że to typ chłopaka ambitnego i zdolnego, który poradzi sobie w dalszej piłkarskiej przygodzie i uda mu się wejść w dorosłą piłkę. No i jest też Szymon Dec, który w marcu miał iść na wypożyczenie do nowego klubu, by zdobywać nowe doświadczenie i odnaleźć nowe wyzwania, ale to także piłkarz, którego wartość zawsze będzie dla mnie duża. W kilku meczach pokazał mi swoje niezwykłe zaangażowanie, dobrą siłę fizyczną i determinację, która budziła mój podziw a szacunek u innych.
W jaki sposób pandemia wpłynęła na Pana metody szkoleniowe? Czy coś się zmieniło? Jak odnajdujecie się w nowej rzeczywistości?
Niestety wydarzenia na świecie i ogłoszony stan pandemii, nie pozwolił nam wejść do rozgrywek ligowych na wiosnę i przerwał to, nad czym pracowaliśmy. Długa przerwa i wszechobecna w mediach polityka zasiewania strachu i zasypywania nas statystykami wywołującymi ten strach, sprawiła, że po wznowieniu treningów, nie wszyscy wrócili do klubu. Długa przerwa w treningach odcisnęła na zawodnikach swoje piętno, bo teraz odbudowujemy nie tylko kondycję, ale i zgranie czy wypracowane elementy gry. To niemal jak okres przygotowawczy, choć w naszej perspektywie trudno dziś myśleć już o przyszłym sezonie. Niestety jak co roku kategorie wiekowe w piłce się redukują i tak junior młodszy B1 z 2003 stanie się na nowy sezon 2004 a to oznacza, że z naszej drużyny „wyjdą” chłopcy rocznika 2003 i niestety nie za wiele nas zostanie i dziś jeszcze nie ma pewności co będzie dalej. Póki co robimy swoje i nie poddajemy się. Jest jeszcze trochę czasu. Tak czy owak warto byśmy dalej trenowali i bym uczył ich kolejnych elementów piłkarskich. Załamywanie rąk i odpuszczanie, nie wchodzi w grę.
Rozwiązaniem problemu byłoby …..
Utworzenie ligi A2 dla 2003, bo moglibyśmy przedłużyć naszą wspólną przygodę jako drużyna i odrobić się z zabranego nam przez pandemię wspólnego czasu. Cóż, póki sezon trwa i mając jeszcze miesiąc do wakacji, będziemy czerpać z każdego wspólnego treningu i postaram się zrobić wszystko, by moich piłkarzy nie zawieść.
Dziękuję za rozmowę.