1:1
Sezon temu ten mecz miał inny ciężar gatunkowy. Obie ekipy grały o awans. Oczywiście w tym sezonie może być podobnie, ale to dopiero początek ligi...
W wielkim skwarze rozgrywany był ten mecz. Nie było takiego szybkiego tempa, ale nudzić też się nie można było. Obie ekipy przecież znają się doskonale i o jakimkolwiek odpuszczaniu nie mogło być mowy.
Mecz skończył się remisem 1:1. Sparta objęła prowadzenie już na początku meczu. A strzałem (a'la Carlitos w meczu Stal-Legia) z ostrego kąta pod poprzeczkę popisał się w 5 minucie Mateusz Mazurek. Bramkarz AKS-u był bez szans. Pierwsza połowa zakończyła się takim rezultatem. W drugiej połowie gościom z Mikołowa udało się wyrównać. Bramkę strzelił w 55 minucie Michał Łoboda.
W tabeli prowadzą rezerwy chorzowskiego Ruchu z kompletem zwycięstw. Sparta jest na drugim miejscu z 7 punktami. AKS zajmuje 8 miejsce z dorobkiem 5 punktów. Przed Spartą teraz jest wyjazd na mecz do Czeladzi na mecz z beniaminkiem Górnikiem Piaski, natomiast mikołowian czeka ciekawy mecz z liderem, chorzowskim Ruchem.
Sparta Katowice - AKS Mikołów 1:1 (1:0)
Mazurek 5 - Łoboda M 55
źródło: własne, Rafał Sacha
foto: Rafał Sacha - lokalnapilka.pl
0:1
Do niespodzianki doszło w Sosnowcu, gdzie piłkarki GKS-u Katowice pokonały drużynę Czarnych Antrans Sosnowiec 1:0. Wiadomo, że zawsze wygrywa cała drużyna, ale bohaterkami GieKSy były bramkarka Kinga Seweryn, która obroniła rzut karny i Anita Turkiewicz, która... wykorzystała rzut karny.
Sam mecz nie był emocjonującym widowiskiem. Więcej z gry miały gospodynie i to one stworzyły więcej sytuacji w tym meczu, ale w piłce jest tak, że nie zawsze wygrywa ta drużyna, co ma więcej sytuacji, tylko ta, co strzela bramki...
Przez długi czas nic się nie działo w pierwszej połowie. Dopiero w 37 minucie na strzał z daleka zdecydowała się kapitan Czarnych Nikol Kaletka. Kapitalną interwencją popisała się bramkarka GKS-u Seweryn. Chwilę potem na strzał z ostrego kąta zdecydowała się Paulina Piksa, ale piłka przeleciała obok słupka. I to tyle, jeśli chodzi o pierwszą połowę...
Druga połowa przez długi czas przypominała pierwszą. To Czarne prowadziły grę i próbowały narzucić swój styl gry, ale katowiczanki bardzo dobrze wybijały je z rytmu. W 70 minucie Nadia Stanovic zagrywa w pole karne do Nikoli Kaletki, a ta jest faulowana przez Joannę Olszewską i pani sędzia dyktuje rzut karny. Jest taki przesąd, że nie wykonuje osoba faulowana rzutu karnego, bo nie strzela - co nie zawsze jest zgodne z tym przesądem, ale w tym przypadku przesąd się sprawdził. Do piłki podeszła Kaletka, ale Seweryn wyczuła róg, w który Kaletka strzelała i obroniła strzał. Uspokoiłam głowę, skupiłam się i się udało obronić! - powiedziała po meczu bramkarka GKS-u.
Po tej sytuacji piłkarki Karoliny Koch jakby zwietrzyły moment, w którym gospodynie są w dołku. W 76 minucie katowiczanki wykonywały rzut rożny. Piłka wstrzelona w pole karne minęła trzy piłkarki GKS-u, a czwarta Patrycja Konarzewska nie trafiła w nią, bo chyba ją ta sytuacja zaskoczyła, w której się znalazła. Chwilę potem, bo w 82 minucie oglądaliśmy kolejny rzut rożny dla piłkarek z Katowic - który wywalczyła odważnym wejściem w pole karne Klaudia Maciążka. Dokładną centrę Kasandry Rybaczuk wykorzystała - jedna z mniejszych na boisku piłkarek - Amelia Bińkowska, która uderzyła głową piłkę, lecz ta poleciała niewiele nad poprzeczką. Ten okres przewagi GieKSy zakończył się bramką. W 85 minucie pani sędzia Karolina Bojar-Stefańska dyktuje rzut karny za faul Luizy Kozielskiej, która wskoczyła na plecy Maciążce i spowodowała jej upadek. Do piłki podeszła Turkiewicz i pewnie pokonała Annę Szymańską. Czułam się pewnie i wiedziałam, że dziewczyny na mnie liczą. Noga nie zadrżała... - powiedziała po meczu zdobywczyni bramki.
Próby Czarnych na wyrównanie nie przyniosły rezultatu i trzy punkty pojechały do Katowic. Ale zanim pojechały, to katowiczanki na środku boiska okazały swoją radość po wygranych derbach.
Czarni Antrans Sosnowiec - GKS Katowice 0:1 (0:0)
Turkiewicz (karny) 87
źródło: własne, Rafał Sacha
foto i filmy: Rafał Sacha - lokalnapilka.pl
I Ogólnopolski Turniej Mini Piłki Nożnej 10-latków pod nazwą "Wakacje z piłką – Szukamy Piłkarskich Janków"
W piątek na Stadionie Śląskim rozpoczął się I Ogólnopolski Turniej Mini Piłki Nożnej 10-latków pod nazwą "Wakacje z piłką – Szukamy Piłkarskich Janków". Patronem honorowym jest Marszałek Województwa Śląskiego Jakub Chełstowski.
Pomysłodawcą turnieju jest Andrzej Sadlok Prezes Śląskiego Wojewódzkiego Zrzeszenia Ludowe Zespoły Sportowe.
PLAN TURNIEJU:
Czwartek:
- przyjazd drużyn
Piątek:
9.30 - ceremonia otwarcia
10.00 - faza grupowa
15.00 - zwiedzanie Stadionu Śląskiego
16.00 - faza finałowa rozgrywek
Sobota:
9.30 - faza grupowa c.d.
12.00 - uroczyste zakończenie turnieju i rozdanie nagród
W turnieju tym bierze udział 16 drużyn, 14 mistrzów rejonów i dwie drużyny w zastępstwie:
Dolnośląskie – MKS Polonia Świdnica
Kujawsko-Pomorskie – LKS Węgrowianka Węgrowo
Lubelskie – MLKS Włodawianka Włodawa
Łódzkie – GLKS Warta Osjaków
Małopolskie – LKS Gród Podegrodzie
Opolskie – Hattrick Głuchołazy
Podkarpackie – SPEC Stal Łańcut
Podlaskie – LKS Promień Mońki
Pomorskie – Akademia Piłkarska Karol Piątek Luzion
Śląskie – LKS Wisła Wielka
Świętokrzyskie – LUKS Wisła Nowy Korczyn
Warmińsko-Mazurskie – UKS Szkoła Podstawowa numer 2 w Niedzicy
Wielopolskie – UKS AS Czempiń
Zachodnio-Pomorskie – LKS Ina Ińsko
Mazowieckie – KSK Pegaz Drobin - wycofana
Lubuskie - brak drużyny
Stawkę drużyn uzupełniły zespoły z województwa śląskiego: LKS Unia Kosztowy i LKS Mizerów
ZAPRASZAMY NA STADION ŚLĄSKI I DO OGLĄDANIA ZDJEĆ Z TURNIEJU!
źródło: własne, Rafał Sacha
foto: Rafał Sacha - lokalnapilka.pl
0:4
To był mecz, w którym oglądaliśmy kilka rodzajów tańców, a tańczyli prawie wszyscy... Po meczu, tylko notę 10 za taniec dostali piłkarze Dawida Brehmera.
Gospodarze zatańczyli smutne tango. Było zaangażowanie, walka, ale reszta była smuta. Dużo strat, słaba skuteczność. Lepiej jednak dla Przemszy przegrać jeden mecz 0:4, niż cztery mecze po 0:1. W tym meczu było widać, że nerwy "związały nogi" zawodnikom Mateusza Mańdoka. Teraz może być już tylko lepiej... Goście z kolei zatańczyli skoczną, wesołą i szybką polkę. Prezentowali wesołą piłkę, wszystko Im wychodziło. Składne, szybkie akcje, a i skuteczność też była. Do tej polki dostosowali się też kibice z Podlesia, którzy nie chcąc być gorsi od swoich zawodników, zatańczyli sobie swój taniec labada - małego walczyka. Tańczyli również przy linii trenerzy obu klubów...
Pierwsza połowa to prawdziwy koncert gry w wykonaniu gości. W 15 minucie worek z bramkami rozwiązał Jacek Jarnot, który wykazał się sprytem i szybkością, bo w zamieszaniu to On wepchnął piłkę do bramki Przemszy. Po chwili było już 0:2 (23 min.). Jarnot uderza główką i zdobywa swoją drugą bramkę. Gospodarze jakby nie wiedzieli, co się dzieje i dostali kolejny cios. Tym razem od Oliwiera Gasza (32 min.), który wykonał centrostrzał. Piłka minęła obrońcę Przemszy i zawodnika Podlesianki i ku zdziwieniu bramkarza gospodarzy wpadła do bramki. Chwilę potem mogło być 0:4, ale piłka po strzale Mateusza Wacławskiego przeszła obok słupka i po 45 minutach mięliśmy wynik 0:3.
Druga połowa zaczyna się od ataków gospodarzy. W 53 minucie strzał Damiana Adamieckiego broni bramkarz Podlesianki, a dobitka Fabiana Klamy również pada łupem Marcela Owsińskiego. W 58 minucie przypomniał się Daniel Paszek (wykonywał w tym meczu mrówczą robotę dla swoich kolegów), który oddał strzał z ostrego kąta, lecz Przemysław Popczyk obronił ten strzał. W 60 minucie tenże Paszek pokazał indywidualny taniec z obrońcami gospodarzy i wyłożył piłkę Jarnotowi, a ten precyzyjnym strzałem przy słupku zdobył swoją trzecią bramkę w tym meczu. W 67 minucie Bartosz Nowotnik próbował jeszcze pokonać Popczyka, ale piłka przeszła nad poprzeczką. Gospodarze próbowali zdobyć jeszcze honorową bramkę, ale to nie był ich dzień. Dobrze prowadzący tego dnia mecz sędzia Robert Kowalczyk skończył mecz i mogliśmy zobaczyć radość katowiczan ze swoimi kibicami.
Przemsza Siewierz - Podlesianka Katowice 0:4
Jarnot x3, Gasz
źródło: własne, Rafał Sacha
foto i filmy: Rafał Sacha - lokalnapilka.pl
0:0
Dalej (niestety) przy pustym blaszoku, piłkarze Rafała Góraka podejmowali Sandecję Nowy Sącz. Miały być pewne trzy punkty, a był tylko jeden...
Mecz nie zachwycił, ale było kilka momentów... 13 minuta mogła okazać się szczęśliwa dla GieKSy, a pechowa dla gości. Michał Kołodziejczyk zagrał piłkę głową w pole karne, ale nie doszedł do niej Jakub Arak. W 20 minucie szczęście uśmiechnęło się do gospodarzy. Na strzał z 25 metrów zdecydował się Michał Walski, jedna piłka po jego strzale trafia w poprzeczkę. W odpowiedzi strzał Michała Urynowicza mija bramkę Sandecji. W 27 minucie gracz gości Tomasz Boczek uderza, ale Dawid Kudła jest na posterunku i wybija piłkę na róg. Więcej się nic ciekawego nie działo w pierwszej połowie i do przerwy mięliśmy remis.
W drugiej połowie nie oglądaliśmy fajerwerków, ale oba zespoły mogły strzelić bramkę. W 56 minucie na strzał zdecydował się Maciej Mas, ale piłka znów trafia w poprzeczkę! W 66 minucie - najlepszy chyba na boisku młodzieżowiec - Krzysztof Toporkiewicz kapitalnie zagrywa do Masa, a ten naciskany przez obrońcę GieKSy uderza z 5 metrów nad poprzeczką. Końcówka należała do gospodarzy, którzy próbowali strzelić zwycięską bramkę. Najbliżej tego był Kołodziejski, który po zagraniu Daniela Dudzińskiego trafił w słupek.
Zasłużony remis po słabym meczu. Trzeba dodać, że widoczny był brak w szeregach gospodarzy Adriana Błąda i Rafała Figla, którzy poczynania swoich kolegów oglądali z trybun. Nie było kibiców na blaszoku, byli za to kibice z Nowego Sącza, którzy przez cały mecz dopingowali swoich piłkarzy.
GKS Katowice - Sandecja Nowy Sącz 0:0
źródło: własne, Rafał Sacha
foto: Łukasz Polczyk
2:4
Z problemami, ale GieKSa wyszarpała awans do kolejnej rundy Pucharu Polski na szczeblu Podokręgu Katowice.
Większość kibiców myślała, że dla gości to będzie spacerek, ale była wielka męczarnia. Hetman postawił się GieKsie i oglądaliśmy bardzo dobre spotkanie. Początek był dla gości. W 5 minucie Kacper Pietrzyk uderzył, ale wprost w bramkarza Hetmana Michała Pająka. W 11 minucie obrońca gospodarzy wybija piłkę z linii bramkowej. Zamiast 0:1, zrobiło się 1:0. W 20 minucie po dokładnej centrze z rzutu rożnego kapitan gospodarzy Michał Pielot uderza głową i wprawia stadion w stan euforii. Chwilę potem mamy jednak remis. W 25 minucie Szymon Krawczyk wyrównuje stan meczu. Przy tej bramce dla gości, gospodarze protestowali, że był spalony, sędzia jednak wskazał na środek boiska. W 36 minucie Pietrzyk minął bramkarza Hetmana, ale trafił w boczną siatkę. W 42 minucie było już 1:2, po ładnym, technicznym strzale Bartosza Wodnickiego.
W drugą połowę lepiej weszli podopieczni trenera Tomasza Siudka. W 48 minucie, kapitalną akcję od swojej bramki rozpoczęli piłkarze Hetmana, a skończył ją Maciej Michalski i znów mecz zaczął się od początku. Na odpowiedź piłkarzy GieKSy nie musieliśmy długo czekać. W 54 minucie piłkę między obrońców dostał Szymon Kurek i posłał ją obok bramkarza Hetmana. W 68 minucie padła bramka kuriozum. Sędzia liniowy pokazywał zmianę i wszyscy piłkarze gospodarzy stanęli - w tym czasie jednak ich bramkarz wznowił grę (sędzia główny nie zezwolił na zmianę) i wybił piłkę na około 30-35 metr do zawodnika gości Jakuba Kantyki. Ten bez namysłu uderzył w kierunku bramki gospodarzy i podwyższył wynik na 2:4. Z gospodarzy jakby uszło powietrze, ale dzielnie dążyli jeszcze do zmiany wyniku. Byli tego bliscy w 85 minucie. Doświadczony obrońca gości Kamil Cholerzyński stracił piłkę, przejął ją wprowadzony chwilę wcześniej Jakub Tomczyk i zamiast uderzyć ją od razu na pustą bramkę, to zwlekał i trafił w bramkarza GieKSy.
Do kolejnej rundy przechodzą rezerwy GKS-u Katowice. Wielkie brawa należą się piłkarzom Hetmana, którzy "gryźli trawę" przez cały mecz. Jeśli będą grać tak w lidze, to na pewno drużyna trenera Tomasza Siudka będzie w czubie tabeli.
Hetman 22 Katowice - GKS II Katowice 2:4 (1:2)
Pielot, Michalski - Krawczyk, Wodnicki, Kurek, Kantyka
źródło: własne, Rafał Sacha
foto: Rafał Sacha - lokalnapilka.pl